Azerbejdżan: „U potomków Noego w Xinaliq (Hynalek)”
Tekst i zdjęcia: Paweł Krzyk
Zwiedzam ten zakątek Azerbejdżanu podczas długiej podróży, którą nazwałem: „Zakaukazie i okoliczny Jedwabny Szlak”, we wrześniu 2012 r. Tę intensywną wycieczkę organizuję w jeden dzień, bardzo tanio, dzięki doskonałym radom Husejna z Baku (namiar we wcześniejszej relacji : Baku i okolice). Na jednodniową wycieczkę w Góry Kaukazu w Azerbejdżanie wyjechałem dwoma autobusami z Baku do Guba (ok.170 km- 3 godz.). Tam próbowałem znaleźć „marszrutkę” dalej (jest to : mały autobusik- zwykle stary i rozklekotany, choć nie zawsze). Dowiedziałem się, że jedzie jedna na dzień z placu targowego ok. godziny 11.00. Po przejechaniu z dworca autobusowego na skraju miasta, do placu targowego (taxi 3 EUR), wpadłem w łapki: kierowców taxi i oczywiście , a jakżeby inaczej: jest od nich informacja, że żaden bus tam nie jedzie. Poszukałem sam i znalazłem, ale jednak wziąłem taxi, bo okazało się że „marszrutka” za 5 EUR, owszem jedzie ale tylko jedna, odjazd za parę minut, ale już tego samego dnia nie wraca. Wynegocjowałem taxi „ z dosiadką” (zabiera innych po drodze) za 25 EUR w obie strony, i na miejscu postój 3 godz). Musiałem poczekać aż kierowca znajdzie tych dosiadających. Obszedłem nieco to targowisko. Widać niestety w porównaniu do stolicy nieco „zapyziałą” prowincję. Towary… jak nazwać?- nikogo nie obrażając? Mnie to przypominało czasy w kraju sprzed ponad 20 lat. Podstawowe warzywa i owoce, ziarna…, okolica byle jaka. Samochody w okolicy stolicy takie jak w Europie. Tutaj to były przeważnie wiekowe łady. Taka tez jest moja taksówka. Załączam 4 zdjęcia z trasy i targowiska.
Jest to 57 km w jedną stronę bajecznym widokowo niesamowitym wąwozem przez góry. Ale , ale- po co tam jadę prawie230 km w jedna stronę od Baku? Otóż w tych górach na wysokości 2500m n.p.m. leży swoistego rodzaju azerbejdżańskie „państwo w państwie” , wioska potomków Albańczyków kaukaskich. Mają zachowane swoje własne: zwyczaje, kulturę oraz język nie spotykany gdzie indziej na świecie . Mieszkańcy tej egzotycznej wioski są unikalnym mini społeczeństwem na skale światową. W Azerbejdżanie nie ma wyżej położonych miejscowości. Mówią o sobie ze są potomkami mitycznego Noego. Podobno Arka Noego właśnie tam wylądowała, a nie stosunkowo niedaleko na zboczach Góry Ararat w Turcji. Jadąc po drodze plotkuję po rosyjsku z pasażerem jadącym do wioski po drodze. Mówi mi, że bezrobocie w tym rejonie sięga 90%. Podziwiamy mijane miejsca z moimi stopami na zdjęcia. A droga jest niesamowita: pnie i wije się jak wstążka w górskim kanionie wzdłuż rzeczki Quadyalehag.
Ma przełomy, ściany gór dalej i bliżej, albo i w pionie do kilkuset metrów nad drogą. Droga jest przedziwna, biegnie po obu stronach i zbudowano ją bez zasad. Ma bardzo duże pochyłości i nachylenia bez zabezpieczeń. Czasami tylko niewielkie kamienie ułożone 10 cm od krawędzi obrywu drogi pokazują, że dalej jej brak. Niekiedy ma szerokość 1-go samochodu. Na zboczach rosną tylko trawy, które skubią stadka owiec i kóz, zajmując jezdnię. I tak przez ponad 50 km. Po drodze w przydrożnej, przyklejonej do zbocza wiosce, wysiada mój rozmówca zaprasza, i koniecznie chce mnie gościć? Odmawiam bo pojechałbym dalej pewnie za dwa dni. Po 1,5 godzinie docieram już sam w mojej Ładzie do wioski „Hynalek”. Sam zobacz jak ona wygląda. Większość kamiennych domostw ma 2-3 ściany i dach pokryty ziemią, który łączy się ze ścieżką/ drogą biegnąca nad nim. Załączam 4 zdjęcia.
Woda jest dostarczana rurkami leżącymi z boku ścieżki do stalowych koryt, w których robi się tez pranie.
Jedynym opałem w zimie są suszone odchody zwierząt. Brązowe placki i przycięte z nich „cegły” układane są w murki na prawie każdej wolnej powierzchni.
Chodziłem sobie przez 2,5 godziny ścieżkami po całej wiosce rozmawiając po rosyjsku ze starszymi mieszkańcami. Prawie nie wlazłem na dach domu- tej specyficznej tu domu- lepianki. Tylko nakryty folią świetlik dachowy pokazał mi, że zaraz mogę się znaleźć wraz z częścią dachu wewnątrz czyjegoś mieszkania. W wiosce ” pełna cywilizacja”: prąd, anteny satelitarne i telefoniczne, poczta, szkoła.
Zwiedziłem na końcu małe bezpłatne muzeum wioskowe. Trafiłem przez przypadek. Wiedziałem że jest, tylko podczas spaceru go nie znalazłem, podobno zamknięte. Powiedziałem o tym pewnemu staruszkowi, czekając na kierowcę taxi, który poszedł się przespać do … swojego domu- ziemianki. Po kilku minutach grupka chłopców zaczęła mnie ciągnąć z powrotem pod górkę. Zrozumiałem tylko słowo muzeum. Okazało się, że muzeum otwarto i mogłem je zobaczyć. Bardzo oryginalne przedmioty codziennego użytku, stare pisma, stroje itd. W dostępnych mi źródłach pisanych: przewodniki oraz Internet, znalazłem informacje że w tej wiosce mieszka ok.220 rodzin i ok.1000 mieszkańców. Na miejscu we wszystkich miejscach pytałem o to, i okazało się że obecnie jest tylko ok. 160 rodzin i 600-700 osób.
Na koniec jeszcze dwa zdjęcia: chłopców, którzy zaprowadzili mnie do muzeum, i świecącego złotymi koronkami zębów pracownika budowlanego.
Było to miejsce które najbardziej mi się podobało w Azerbejdżanie. Wróciłem podróżując w odwrotnej kolejności do stolicy kraju. Spotkany w powrotnej „ marszrutce” mieszkaniec Guba przekonywał mnie, że to miasto jest ładne i warte zobaczenia, oraz że interesujący jest też region w stronę granicy z Iranem. W dostępnych przewodnikach mało informacji. Może należało tam zanocować? Ciąg dalszy podróży możesz znaleźć w : „Azerbejdżan- z Baku przez Sheki i Gandżę do Gruzji”