Pisząc relację z podróży po Litwie, zastanawiałem się jak ją napisać, gdyż z jednej strony to kraj, z którym Polska przez całe stulecia była jednym państwem, jako Rzeczypospolita Dwojga Narodów, a z drugiej obecnie jest (przykro to stwierdzić), niestety krajem, w którym Polaków się nie lubi. Nie chciałem wierzyć w opinię znajomego, który przed wyjazdem powiedział mi wprost: po co tam jedziesz?- Tam nas nie lubią! W kontaktach turystycznych dopóki nie użyłem języka polskiego (angielski lub rosyjski)- było normalnie- jak wszędzie w świecie. Natomiast po usłyszeniu naszego języka, następowało zwykle: oziębienie, uśmiech znikał i reszta była „służbowa”. Przykre i niestety prawdziwe! Wyjątkiem od tego obrazu jest: rejon przygraniczny z Polską oraz rejon Wileńszczyzny, gdzie mieszka prawie cała polska mniejszość narodowa. Może uzasadnienie tego stanu rzeczy leży we wspólnej historii? Kiedyś na Litwie używanie języka polskiego zapewniało awans kulturowy, co dało bodziec do polonizacji elity litewskiej. Obecnie rzecz jasna takim jest język litewski. Mało kto obecnie wie (i pamięta) o pogromach Polaków, w Kownie z lat 20/30- tych XX wieku. Było też z polskiej strony zagarnięcie ziemi wileńskiej po wygranej wojnie polsko- bolszewickiej. Bliżej zainteresowanych odsyłam do podręczników historii. Faktem jest, mała jej znajomość. Współcześni politycy nazywają wzajemne stosunki jako „skomplikowane”, a Litwini wobec swojej polskiej mniejszości narodowej (ok. 7%) stosują metody wynaradawiające. Widać, że „wahadło historii” kontaktów pomiędzy nami, znajduje się obecnie po stronie litewskiej. Ciekaw jestem kiedy wróci do neutralnego, środkowego położenia. Może pomocna będzie wspólna przynależność do Unii Europejskiej. Ale dość o sprawach nieprzyjemnych. Wjechałem do Litwy taksówką od strony Łotwy… Niżej dwa zdjęcia. Znacznie więcej znajdziesz w pełnej relacji TUTAJ.