Pierwszy dzień w 250- tysięcznym Chiang Mai poświęciłem na zwiedzenie spacerem centrum i starego miasta. Chiang Mai znajduje się w głębi lądu, prawie w środku półwyspu Indochińskiego. Region ten różni się od reszty Królestwa Tajlandii, głównie wspaniałymi tzw. lannajskimi świątyniami buddyjskimi. Miasto jest także bazą wypadową w pobliskie góry do trekkingu, ale również do znajdujących się w nich wiosek górskich plemion. Cały kolejny dzień poświęciłem właśnie na wioski górskie. Można tam dojechać wynajmując np. taxi, lub kupić wycieczkę. Kupiłem za pośrednictwem hotelu wycieczkę całodniową. Najbardziej w wiosce Wang Nomyard interesowały mnie licznie spotkane, słynne „kobiety żyrafy”, z różnych plemion ludu Karenów,. Ta akurat wioska to miejsce turystyczne, choć nie do końca. Zgromadzone w jednym miejscu rodziny przede wszystkim właśnie ludu Karenów, z różnych plemion (głównie Long Neck), prowadzą normalne życie. Sprzedają oryginalne, gdzie indziej nie spotykane tanie pamiątki. Kobiet w wiosce mieszka kilkadziesiąt, starsze, młodsze oraz dzieci. Wszystkie osoby płci żeńskiej posiadają na szyjach mosiężne pręty nawinięte wokół szyi. Niektóre noszą je również na nogach pod kolanami. Pręty z powodu noszenia ich od młodych lat wydłużają w nienaturalny sposób szyje, stąd nazwa kobiety żyrafy. Pozwalają siebie fotografować. Jest jednak problem z porozumiewaniem się- większość po angielsku zna wyłącznie kilka słów, głównie liczebniki. Ja byłem tam w towarzystwie przewodnika tej wycieczki, dzięki któremu nie miałem tego problemu. Mogłem swobodnie porozumiewać się i zwiedzić- sfilmować również domy. Zobaczyłem szyję bez tych pierścieni, lecz nie pokażę jej- nie był to atrakcyjny widok. Rozmawiałem z kilkoma paniami. 33 letnia Mao opowiada mi o swoim domu: ma pierścienie na szyi od 28 lat, a trzy domy dalej, nieco młodsza 27 letnia Mahao nosi je od 23 lat.
Na zdjęciach przedstawiam przedstawicielki ludu Karenów i Akha. Więcej zdjęć znajdziesz w pełnej relacji tutaj (kliknij).