Gruzja Zachodnia
Tekst i zdjęcia: Paweł Krzyk
Gruzję zwiedzam podczas długiej podróży, która nazwałem: „Zakaukazie i okoliczny Jedwabny Szlak”, we wrześniu 2012 roku. Wcześniejszą relację znajdziesz tutaj: Abchazja . W Zugdidi mam nieco czasu ale to miasteczko dla mnie stało się tylko tranzytowym. Nie ma specjalnie co w nim zwiedzać. W pobliżu bazarku w centrum zaciekawiła mnie kwadratowa wieża kamienna. Pomyślałem resztki twierdzy i wszedłem. Okazało się, że zajrzałem do prywatnej posesji, której gospodarz poinformował mnie że wieżę wybudował jego ojciec. Po co, nie pytałem. Wsiadłem do marszrutki do Mestii (busik, odjeżdżający wtedy gdy się napełni). Po półtorej godziny ruszamy (ponad 2 g./20 L).
Droga wiedzie wąwozem górskiej rzeki pomiędzy wzgórzami. Potem zalew hydroelektrowni wije się w dole i mieni odcieniami zieleni, a na końcu już tylko coraz wyższe góry Kaukazu . To 4 i 5 tysiączniki pokryte niedawno spadłym śniegiem. Tylko kierowca ma problem z częstymi usypiskami skał leżącymi na jezdni. Jestem w Svanetii w miasteczku Mestia, i tu zrozumiałem skąd ta „moda” na kwadratowe wieże. Tu jest ich kilkadziesiąt. Melduję się w hoteliku (ul. Gabliani 9 za 20 L/noc, czysto, rodzinna atmosfera). Miasteczko się buduje. Prawie każdy dom w centrum jest przygotowywany do obsługi turystów. Kosztuję Kupdari- pysznego placka nadziewanego mięsem.
Nazajutrz robię notatki i je publikuję, a po południu spotykam się z przyjaciółmi, których opuściłem na kilka dni aby zwiedzić Abchazję. Nazajutrz wynajętym busem (22L/os) jadę 47 km, z kilkoma osobami do końca krainy plemiona Swanów, do wioski Uszguli. Svanetia jest regionem Gruzji malowniczo położonym na stokach Kaukazu z górami o klimacie alpejskim, z najbardziej znanym szczytem Uszbą (4700 m…), oraz w gronie kilku 5 tysiączników z najwyższym szczytem kraju Szachary (5068 m. n.p.m.). Do Uszguli jedziemy 2 godziny wijącą sie w górach kamienistą drogą z bardzo częstymi usypiskami piargów i strumykami w poprzek drogi.
Wioska ta skojarzyła się mi z przeniesieniem w czasie do średniowiecza, gdyby nie samochody, prąd i talerze anten satelitarnych. Swanowie są plemienną odrębną grupą etniczną z własnymi zwyczajami i dialektem. Są znani z zadziorności i wendetty do 3-go pokolenia. Wieś słynie z ponad 30-tu wież obronnych, które budowano w kego są to: dla zwierząt, kuchnia, mieszkalny i najwyżej obronny. Przykładem może być znany film „Swany”, w którym wskutek miłości młodych z dwóch rodów, doszło do całkowitej zagłady obu rodów. Zabijano wszystkich aby nikt nie mógł odpłacić wendettą. Mieszka tutaj ok.200 osób w ok. 30 rodzinach.
Zwiedzam muzeum wioskowe z wiekowymi oryginalnymi zabytkowymi artefaktami sakralnymi. I oglądam te zabudowania.
Ponad 2 godziny spaceruję w klimacie średniowiecza, uważają aby zbyt często nie wdeptywać w zwierzęce odchody leżące gęsto na drużkach w wiosce . Stadka razem pasących się zwierząt domowych. A wszystko w cieniu gór już częściowo ośnieżonych.
Mieszkańcy mili uśmiechnięci, z którymi rozmawiałem po rosyjsku.
Rano leje ale mimo tego ruszamy z powrotem na niziny przez Zugdidi do Batumi (bus 30 USD/os.). Wracam z powrotem droga już raz przejechana, ale tym razem po nocnych opadach deszczu, wyżej śniegu, na drodze jest mnóstwo usypisk skalnych. Ok. 10 km od Mestii mijam wioskę Latali. Wieś znana jest jako miejsce zamieszkania rodziny Aprasidze. Mafijną działalnością ojca z 3-ma synami, strachem i napadami rabunkowymi, jeszcze do niedawna rządzili okolicą. W 2006r. 3 helikoptery z komandosami, przy użyciu rakiet i ciężkiego uzbrojenia, zakończyły ich działalność fizycznie likwidując wszystkich w rodzinie ?!! Ot taki współczesny przykład, kaukaskiej sprawiedliwości w krainie wendetty. Tuz przed Batumi mijamy miasteczko nadmorskie Kobuleti, które posiada tylko jedną 22 km ulicę (najdłuższa w świecie). Batumi to obecnie nowoczesny kurort, nad Morzem Czarnym w europejskim stylu. Do granicy z Turcją tylko 14 km. Przy dobrej widoczności widać górę Ararat.
Współczesne budownictwo, port i długaśna promenada nadmorska wzdłuż szerokiej ale kamienistej plaży. Teatr, opera, pomniki Neptuna, oraz Medei trzymającej złote runo. To do Batumi podobno mityczny Jazon przybył po złote runo.
Kapiel w ciepłym morzu, ale woda tuż przy brzegu jest głęboka, i fale kotłują nieuważnego pływaka na kamienistym brzegu.
Wieczorem ładnie oświetlonym nabrzeżem spacer do grającej fontanny (niestety remont). Dzisiaj już żegnam Gruzję z jej przyjacielskimi mieszkańcami, i o 15,30 odjeżdżam w 16 godzinną podróż pociągiem (kuszetka-46 do 56 L/os) do Erewania stolicy Armenii.
Ciagu dalszego opisu mojej wyprawy szukaj w : ARMENIA.