Do Sierra Leone wjechałem droga lądową od strony Konakry w Gwinei.. Rozpocząłem podróż o 8-j rano, po napełnieniu się taksówki. Ja wykupiłem dwa bilety, aby jechać normalnie na siedzeniu obok kierowcy. Zwykle to jedno siedzenie zajmują dwie osoby, z tym że ta druga ma dźwignię zmiany biegów… pomiędzy nogami. Taksówka jest w niezłym stanie. Jedzie się przez nieco ponad 300 km przez 6 godzin. Droga po stronie Gambii posiada odcinki prawie bez asfaltu, gdzie prędkość jazdy spada do kilku kilometrów na godzinę, a czerwono- pomarańczowy kurz… jest wszędzie, nie tylko na poboczu. Granica jak zwykle: czyli sznurek z „farfoclami” w poprzek jezdni, i budka z boku. Bronię się przed nachalnością i policjantami łapówkarzami, nierozumieniem ich języka. Nie było to trudno po stronie francuskiej, ale po drugiej z angielskim, mówiłem bardzo koślawo, coś tam o podróżującym emerycie… W każdym razie było to skuteczne… , a pozostali miejscowi, płacili …jak leci.Załączam jak zwykle dwie fotki.
Więcej zdjęć znajdziesz w pełnej relacji TUTAJ.