Przez stan Zachodnia Australia przemieszczałem się wynajętym samochodem. Po powrocie z Wysp Kokosowych, na lotnisku przesiadłem się do wynajętej Toyoty i nią ruszyłem po lewej stronie drogi na północ. Głównym celem tej jazdy przez ponad 1300 kilometrów było dotarcie do księstwa Hutt River. Jechałem dobrymi australijskimi drogami ponad 500 km, głównie autostrada nr 1, która otacza całą „Kangurlandię” (tak mi się skojarzyła jako kraina z kangurami…). Idealna droga przy stałej prędkości 90- 110 km/godzinę… Jedziesz z wyjątkiem kilku miejscowości przez busz: niższy, wyższy gąszcz kolczastych zarośli, w których na dodatek możesz spotkać jadowite węże i pająki. Niezwykłym zjawiskiem na szosach Australii są pociągi drogowe. Cóż to takiego: długie zestawy ciężarowe w postaci ciągnika i od dwóch do trzech długich przyczep. Jedynym ogranicznikiem jest jego długość- dopuszczalna do 36,5 metra… Potem kilka Parków Narodowych…
Ostatnim oglądanym miejscem była stolica stanu Australia Zachodnia, prawie dwu milionowe Perth. Zamieszkałem w hoteliku w samym centrum miasta i zwiedziłem je w ciągu dwóch dni. Miasto znajduje się u ujścia rzeki Swan do Oceanu Indyjskiego. Leży na ogromnym terenie 125 kilometrów wzdłuż wybrzeża i ok. 50 km w głąb lądu. Perth jest chyba najbardziej odosobnioną metropolią świata. Od najbliższego australijskiego dużego miasta- Adelajdy dzieli je aż 2845 km. Do Sydney leci się ponad 3 godziny samolotem. Łatwo sobie uzmysłowić te odległości, porównując czas lotów pomiędzy metropoliami w Europie. Jak takie miejsce nazwać: gdzieś tam, wśród buszu, za tysiącami kilometrów dróg, za pustyniami…, na końcu… Oddając samochód, jechałem przez miasto kilkadziesiąt kilometrów i bardzo cieszyłem się … z posiadanego GPS- a. Niżej jak zwykle dwa zdjęcia.
Znacznie więcej informacji i zdjęć w pełnej relacji TUTAJ.