Do Cardiff, stolicy Walii, przyjechałem późnym popołudniem na nocleg. Zrobiłem błąd, odkładając na następny dzień zwiedzenie miasta. Tutaj, czytaj na Wyspach Brytyjskich, sądzę że należy się cieszyć pogodą… wtedy kiedy jest, i nie liczyć, że jutro też będzie. Rano nie chce mi się wstać! Zrozumiałem, gdy wyjrzałem przez okno- usypiał mnie dodatkowo regularny, mocny stukot kropel deszczu. No cóż było robić? W „telewizorni” pokazali, że będzie tak do… popołudnia. Czyli znowu deszczyk w wersji : jakby się „Bozia o wiadro potknęła”. „Kurde…” mam pogodę tego typu, tak… co dwa… trzy dni. Naciągnąłem kaptur na głowę i pojechałem, zamiast pójść pieszo do centrum miasta. Kosztowało dodatkowo 3,5 Funta na opłatę parkingu, ale kurtka nie zdążyła mi przemięknąć. Częściej niż w innych miejscach, widzę „Cymru”- nazwę kraju w języku walijskim. W 350- tysięcznym mieście, największym zabytkiem jest XI wieczny zamek… Znacznie więcej zdjęć znajdziesz w obszernej telacji TUTAJ.