Zarezerwowany w Bristolu hotelik mam w zasięgu 10 minutowego spaceru. Nie wiem dlaczego, podróż trwała tylko sześć godzin, czuję się zmęczony i z ulgą zrzucam plecak z barków. Idę na zakupy do niedalekiego „Tesco” i po drodze zdziwiony, co kilkanaście metrów słyszę na ulicy rozmowy w ojczystym języku. W sklepie zrozumiałem częściowo, co, być może było powodem. Otóż, widzę w domu towarowym, pokaźny regał z towarami polskimi: serki, wędliny, itp artykuły spożywcze. Rozmawiam z kilkoma rodaczkami. Przy okazji słyszę, że w okolicach Bristolu mieszka liczna Polonia. Jest stosunkowo łatwo o pracę i jeżeli tylko chcesz pracować, to „robotę zawsze znajdziesz”. Niektórzy byli zdziwieni, że podpytuję jako „turysta” i nie jestem miejscem pracy zainteresowany… Więcej zdjęć szukaj w relacji z Bristolu TUTAJ