Jestem w drugim państwie, które w swojej nazwie ma równik. Gwinea Równikowa przywitała mnie na granicy z Kamerunem awanturą. Byłem świadkiem jak oficjele w mundurach dobierają się do bagażu murzynki, która krzyczy i protestuje. Widząc moje zainteresowanie, chyba jej dali spokój. W tym czasie opisywali w swoich księgach mój paszport. Trwało to przekroczenie granicy, aż nie do uwierzenia- dwie godziny. Potem już tylko szybko taxi do maisteczka za granicą. i zaraz na początku prubuje mnie taksówkarz naciągnąć na 10-krotnie wyższą opłatę za przejazd. Oni chyba każdego białego uważają za idiotę…, a na pewno za chodzący bank….
Dojechałem bez problemów do miasta nadmorskiego Bata. Słońce zaszło a ja kłaniam się moim czytelnikom. Wszystko ze mną ok, choć białą twarz jakoś tak w okolicy, widzę … tylko w lustrze. Niżej dwie fotki z Kribi w Kamerunie- z odwiedzin u Pigmejów.