Dziś smerfuję po stanie Goias. Ponad dwu milionowa Goiania wydawała się taka sobie- po prostu duże, i na dodatek niezbyt bezpieczne miejsce. Stan ma powierzchnię większą od Polski i około 6 milionów mieszkańców, w terenie głównie rolniczym i trochę wydobycia minerałów… Dowcipny facet zza kierownicy uberowskiej taksówki, mało w głos mnie nie obśmiał, gdy powiedziałem- jestem turystą. – Turysta, a zabrzmiało tak jak coś, co bardzo zdziwiło. Najpierw też tak pomyślałem. Ale gdy kupilem bilet autobusowy na jutro do Uberlandii, zajrzałem na pobliski bazar, a potem poszedłem dalej i dalej. To miasto mi się zaczęło podobać: swobodną atmosferą miejscem gdzie brak turystów, gdzie towary oferują dla lokalsów- np gauchos (tutejsi krowi chłopcy), masz ochotę na kokosa- proszę bardzo; obrać aby dobrać się do kopry?itd. Wróciłem po paru godzinach niespiesznego szwendania się. Także po kontakcie z butlą z pingwinami. Buziaki z krainy gauchos, to dokładnie w środku Brazylii.
Za swoje motto podróżnicze uważam „tego co zobaczyłeś i przeżyłeś nikt Ci nie zabierze”. Mogę to udowodnić niestety na własnym przykładzie. Byłem bardzo zapracowanym przedsiębiorcą. W 1994r. na skutek niefortunnych decyzji urzędników administracji państwowej, zatrzymano moją firmę w rozwoju na ponad dwa lata, do czasu cofnięcia decyzji przez Ministerstwo… To wtedy zacząłem podróżować i zrozumiałem też, że jest czas na pracę, ale też musi być i na wypoczynek. więcej o mnie