W Boca do Acre pożegnałem się z ogromną Amazonią. To 30 tysięczne miasteczko na jej południowo – zachodnim skraju. Niestety dogoniła mnie pora deszczowa i co naście minut szukałem schronienia. Warto powiedzieć trochę o niej samej. Jest ponad 4,6 razy większa od Polski, pomimo tylko 4 mln. mieszkańców. Stolicą jest Manaus i z Boca do Acre mam do niej… ponad 2.5 tysiąca kilometrów. Niezły kawałek, porównując do warunków europejskich.
Ciekawą historyjką jest odpowiedź na pytanie, skąd się wzięła nazwa?
Otóż, w 1541 r. dominikanin Gasparo de Carvajal płynąc od źródeł w stronę ujścia zapisał, że Hiszpanie walczyli z wojowniczymi kobietami, które miały obnażone piersi. Kobiety w ślad za grecką mitologią nazwano Amazonkami, rzekę- Amazonką, a stan Amazonią.
Wracając do mojej wędrówki, Boga do Acre bardzo mi się spodobało. W nim rzeka Acre wpada do Purus, by dalej swoje pomarańczowe wody nieść w kierunku Amazonki. Na miejscu każdy turysta pokochałby widok łodzi i łódek, rzeczny rozgardiasz, pnie niesione wodą… i do tego nie turystyczne zwyczaje oraz zachowanie mieszkańców.
Niestety do lasu deszczowego, podobnie jak w Rio Branco jest daleko.
To mniej więcej tak, jak w czasie jazdy tutaj: około 230 km- ów i prawie same farmy bydlęce po drodze. Wspomniany las, to już niestety … zjawisko historyczne- przynajmniej tutaj, choć region to przecież Amazonia.