Przez Zambię, podobnie jak wcześniej przez Tanzanię, ruszyłem na spotkanie sam na sam, z ogromnymi rejonami będącymi daleko od utartych turystycznych szlaków. Jest to bezpieczny dla podróży duży kraj, choć te rejony kontynentu nazywane są dziką czarną Afryką. Poprzednią relację dotyczącą podróży koleją Tazara zakończyłem w Mpika. Po noclegu w tym miasteczku na skrzyżowaniu ważnych dróg zambijskich, rano wyszedłem na spacer, aby poszukać co też dalej jedzie w kierunku Mbala. Chodzę sobie pomiędzy biurami kilku linii autobusowych i nie ma nic odpowiedniego, wszyscy jadą po południu, i nie zdążę za widoku dojechać. A trzeba wiedzieć, że dzień i noc są w tej strefie geograficznej praktycznie sobie równe, i wynoszą przez cały rok z niewielkimi odchyleniami po około 12 godzin. To oznacza, że zawsze pomiędzy 18- 19-tą będzie ciemno (rankiem odpowiednio). Jakoś tak polubiłem zwyczaj nie szukania noclegów po ciemku, czasami z latarką gdy zgaśnie światło, co na moim szlaku wcale nie jest rzadkim zjawiskiem. Na wszelki wypadek latarkę mam zawsze w moim podręcznym plecaczku. Jestem jedynym białasem więc mam mnóstwo pomagierów, którzy chcą mi pomóc, oczywiście potem chcą gratyfikacji. Bronię się przed nimi jak mogę, ale jeden okazał się przydatny bo znalazł mi potężną ciężarówkę, która zaraz odjeżdża do Mbeya. Uzgodniłem cenę (wie Pan, chcę tylko trochę na jedzenie po drodze), która okazała się podobną do ceny biletu autobusowego, i po 15-tu minutach… Niżej jak zwykle dwa zdjęcia.
Więcej nformacji i zdjęć znajdziesz w pełnej relacji TUTAJ.