Dotarłem do Republik Osetyńskich. Z Władykaukazu od razu ruszyłem do tej Południowej. Po drodze trzeba pokonać wysoki grzbiet górski oddzielający Kaukaz Północny od Południowego. I nie ukrywam, że ta długa droga przez góry najbardziej mi przypadła do gustu.
Najpierw było odwieczne miejsce kultu Świętego Jerzego- Nachasz, do którego Osetyńcy jeszcze 100 lat temu pielgrzymowali, poszcząc przez 40 dni. Później cudne jezioro zalewowe w kotlinie górskiej- Zaramag. Sama „Jużnaja” Osetia była taka sobie. Jej stolica Cchinvali, jest bardzo podobna do innych biedniejszych miasteczek rosyjskich.
Za swoje motto podróżnicze uważam „tego co zobaczyłeś i przeżyłeś nikt Ci nie zabierze”. Mogę to udowodnić niestety na własnym przykładzie. Byłem bardzo zapracowanym przedsiębiorcą. W 1994r. na skutek niefortunnych decyzji urzędników administracji państwowej, zatrzymano moją firmę w rozwoju na ponad dwa lata, do czasu cofnięcia decyzji przez Ministerstwo… To wtedy zacząłem podróżować i zrozumiałem też, że jest czas na pracę, ale też musi być i na wypoczynek. więcej o mnie
Komentarze (4)
Ja ruszam jutro. Pojutrze jest ichniejsza parada niepodległości.
Będę już w Groznym. Powodzenia
A czym tę drogę przez góry pokonywałeś……. pieszo? No i jeszcze jedno pytanko ….ile czasu Ty pielgrzymie pościłeś??
Złośliwiec, złośliwiec… Buziaki z Nazrania.