Będąc przed laty w La Paz sądziłem, że jestem w stolicy Boliwii. Dopiero teraz, odwiedzając 350 tysięczne Sucre, połapałem się, że właśnie to miasto jest stolicą konstytucyjną, choć taką dziwną, gdyż z organów państwa działa tylko Sąd Najwyższy- to bardziej stolica prowincji Chuquisaca.
Sucre leży w środkowej części kraju, w górach u podnóży Kordyliery Środkowej, na wysokości około 2800 m n.p.m.
Było osadą indiańską Charcas, którą konkwistador Pedro Azures w 1538 roku zamienił na miasto Chuquisaca. Potem zwali je również Srebrnym Miastem Nowe Toledo. Obecna nazwa czci pierwszego prezydenta A.J. de Sucre.
Historycznie, w Charcas obywatele osady byli konkurentami Inków. Od czasów hiszpańskich była to część Wicekrólestwa Peru, by następnie kolonia została włączona do Królestwa La Platy.
Piszę o sprawach historycznych, gdyż właśnie o nich zaświadcza, znajdujące się na Liście Światowego dziedzictwa UNESCO starożytne miasto Sucre. Dotarłem tu autobusem z Santa Cruz, nocnym 13 godzinnym przejazdem (485 km). Mimo, że dokuczała nieco wysokość, zdołałem je zwiedzić i wieczorem odlecieć dalej.
Warto w Sucre zacząć zwiedzanie od katedry na Placu Św. Franciszka, zresztą tak chyba jest w całej Ameryce Południowej. Tam, gdzie zbudowano główny obiekt katolicki, wokół najczęściej znajdują się najważniejsze i w sumie najciekawsze zabytki. Ja zajrzałem również do budynków Casa de la Libertad, Palacio de la Glorieta, oraz klasztorów: franciszkańskiego, oraz San Felipe Negri…