Do Liberii z uwagi na opinie o bezpieczeństwie podróżowania w tym państwie, przyleciałem samolotem z Freetown (Sierra Leone). Po ok. półtorej godziny byłem już w swoim hoteliku. Standard taki jaki występuje w głębi krajów Afryki Zachodniej, czyli: prąd z generatora tylko przez kilka godzin, woda z wiadra, oraz czasami robactwo… Milionowa Monrowia odbudowuje się po dużych zniszczeniach wieloletnich wojen domowych, i staje się także krajem coraz bezpieczniejszym. Liberia jest znana powszechnie w świecie… na morzach. To właśnie jej flaga powiewa na największej flocie świata, począwszy od statków towarowych, a skończywszy na potężnych wycieczkowcach. Tutejsze niskie podatki skłaniają do rejestracji statków i płacenia podatków w tym państwie. Osobiście wątpię czy te statki kiedykolwiek tutaj zawijają. Ta Monrowia, którą zwiedziłem jest połączeniem: miasta z kilkunastoma reprezentacyjnymi budynkami, wsią, i … ogromnym slumsem. Jak zwykle niżej dwie fotki.
więcej zdjęć zamieściłem w pełnej relacji TUTAJ.