Podróż do Filipin rozpoczęła się niezwykle. Już ponad dwa tygodnie przed przylotem, dotarły do mnie ostrzeżenia z kraju, i później na trasie z miejscowych telewizji, o tragicznym w skutkach potężnym trzęsieniu ziemi, które nawiedziło ten kraj.. Państwo to o powierzchni nieco mniejszej od Polski, na ponad 7 tysiącach wysp, zamieszkuje ponad 93 mln. tubylców, władających aż 86 językami. Języki urzędowe: filipiński i angielski. Wizę wydają na lotnisku. Niezły transport autobusami, oraz promami. Tanie przeloty samolotami Philippine Air pomiędzy lotniskami krajowymi. Wewnątrz miasta kursują głównie dawne amerykańskie jeepy, poprzerabiane na rodzaj barwnego pojazdu z ławkami wzdłuż na „pace”, tzw. jeepnej (lub jeepli)- dla twardzieli z nadmiarem czasu. Z tyłu stoi nagabywacz. Jeżeli potrafisz zrozumieć co wrzeszczy, to może dojedziesz… tam gdzie chciałeś. Poza miasto wyjeżdża jak skompletuje pasażerów, przy czym nie bardzo dba o ich wygodę. Oprócz tego taksówki, naciągające turystów na tyle na ile im się uda. Ulice po południu zamieniły się w ciąg straganów. Wracając z zaciekawieniem przyglądam się knajpom przy i na ulicznych. Jedzenie na Filipinach: bajka. Mieszanina smaków i rodzajów potraw. Mnie smakowały np. kalmary z grilla. Musisz sam spróbować: podchodzisz, pokazujesz palcem, i pytasz co to…? Wieczorem i o zmroku na ulicach, co rusz usłyszysz odgłos dzwonka rowerowego. To zwracają na siebie uwagę, sprzedawcy afrodyzjaku Balot- jajka z… embrionem kurczęcia w środku. Do ramy mają przymocowane zwykle wiaderko ze: spreparowanymi jajkami, solą, butelką winegretu i czosnkiem. Są dwie wersje: dla turystów (16 dniowa), i dla …orłów. Odpuściłem sobie, a nóż zacznę szukać… Pamiętam, że w czasie swoich wypraw spotykałem już mężczyzn, którzy ze specjalnych biur- właśnie filipińskich, na czas podróży wynajmowali panie do towarzystwa
Więcej egzotycznych zdjęć znajdziesz w pełnej relacji TUTAJ (kliknij)