Turcja Płd- Wsch.: Sanliurfa, Harran, Nemrug Dag,Gaziantep, Antiakyia… …
Tekst i zdjęcia: Paweł Krzyk
Turcję Południowo-Wschodnią zwiedzam podczas długiej podróży, która nazwałem: „Zakaukazie i okoliczny Jedwabny Szlak”, w październiku 2012 roku. Wcześniejszą relację znajdziesz tutaj: Turcja Wschodnia. Do Sanliurfy przyjechałem autobusem z Diyarbakir. Po telefonie do Afiza za pół godziny byłem w jego domowym hoteliku w centrum starego miasta. Zabrał mnie swoim samochodem z nowego dworca autobusowego (ok. 7 km od centrum). Nocleg w jego domu Lizbon Guesthouse tel. +535/ 3738926, za 13,9 USD ze śniadaniem. Lepiej zadzwonić przyjedzie, bo trafić do niego wąskimi uliczkami jest trudniej. Rozmowa w angielskim a nocleg w domu, który gospodarz reklamuje jako sympatyczne miejsce z tradycyjna atmosfera kurdyjskiego domu. I faktycznie tak jest. Do domu trafia się idąc/jadąc wąziutkimi uliczkami w głąb starego miasta od Wielkiego Meczetu, i mieszka się w domu w pokoju 3-osobowym z podwórkiem, kotkami i kanarkami. Z podwórka widać kolejny minaret, a jak zaczynają nawoływać do modlitwy to słychać wielogłos muezinów jednocześnie. Miasto Sanliurfa to jedno z najstarszych zamieszkanych miejsc na świecie. Wg ostatnich badań archeologicznych niemieckiego prof. Klausa Schmidta ślady osadnictwa pochodzą z ok. 11,5 tysięcy lat p.n.e. Naliczyłem kilka historycznych nazw tego miasta: biblijne Ur, Hurri, Orhai, Hrabstwo Edessy (czasy I krucjaty krzyżowców 1098-1144), Edessa, Urfa i Sanliurfa. Ten ostatni człon Sanli oznacza „wspaniała, bohaterska”, a nadano ją po dzielnych zmaganiach mieszkańców, z francuskim najeźdźcą w latach 1918-1920 r. Obecnie przybysz w tym milionowym mieście, może poczuć się przeniesiony do czasów Starego Testamentu (lub jeszcze wcześniej), z powodu licznych odniesień historycznych do proroków. Nieoficjalnie Sanliurfę nazywa się miastem proroków. Tutaj wg legendy urodzili się: Abraham praprzodek Izraelitów a także prorok islamski Hiob, oraz Jethro teść Mojżesza. Pominę w tej relacji bogate dzieje historyczne. Zaznaczę tylko, że tutaj także przebiegał Jedwabny Szlak. Miasto posiada najeżone zabytkami stare centrum, oraz praktycznie nowo wybudowane miasto wokół.
Nad miastem górują mury zamku (obecnie niewiele zostało poza murem). U jego podnóża wg legendy urodził się Abraham i tam spędził pierwsze siedem lat życia, ukrywając się przed królem Babilonii Nemrodem, który nakazał wymordowanie noworodków wskutek proroczego snu. Do tej jaskini przybywają obecnie islamscy i izraelscy pielgrzymi. Jaskinia, meczet obok i ogrody z 2-ma połączonymi stawami rybnymi, wchodzą w skład parku- kompleksu Dergah. Z jeziorkami jest związana kolejna islamska legenda dotycząca Abrahama. Otóż gdy król Nemrod dowiedział się że Abraham niszczy posągi czczonych bóstw, nakazał jego uśmiercenie poprzez zrzucenie z murów zamku w rozpalony na dole ogień. Mojżesza uratował Bóg zamieniając ogień w wodę, a kłody palącego się drewna w ryby, co dało początek obecnym jeziorkom. Muzułmanie wierzą , że kto zje mięso tych ryb oślepnie i będzie przeklęty, dlatego rybki mają się nieźle i są przez wiernych dokarmiane. Jest ich w wodzie mnóstwo. Widziałem sztuki po dobrych kilka kilogramów.
Okolice parku to mały raj dla osób fotografujących: liczne arkady, wieże meczetów, okoliczny bazar, kurdyjskie stroje- w tym pumpiaste spodnie mężczyzn tzw. szalvar. Zobaczyłem sporo innych miejsc turystycznych, w tym kilka meczetów, oraz Muzeum Kuchni.
Na koniec dość długo tuptałem po bazarze i jego okolicznych uliczkach. Podobały mi się barwne suszone warzywa: na zdjęciu niżej u góry warzywa, a na dole to samo tylko zmielone jako przyprawy, w otoczeniu dymu z grillów i chłopca roznoszącego czaj. Ten starszy Kurd sprzedający tytoń w workach także zgodził się mi pozować… mam niezłą kolekcję zdjęć. Zapraszam za „co nieco” czasu także do sklepu po film z wyprawy.
Jestem w moim hoteliku. Gospodarz Azis częstuje herbatką, a ja robiąc te zapiski komputerowe słucham znowu muezinów „ na kilka głosów”. Jutro wycieczka poza miasto. Jeszcze nie wiem czy pojadę sam do Harran dolmuszem (to turecka nazwa mini busa- zobaczyć domy ule), a potem do Kahta (także dolmusz i nocleg). Azis proponuje wycieczkę jego samochodem w niezłej cenie, w oba te miejsca z Sanliurfy. Propozycja jest interesującą pod warunkiem, że goście przybywający jutro także mają te miejsca w planie. Rano około 10-tej już wiem, że muszę jechać dalej sam, gdyż nie ma turystów którzy mieli dojechać. Wygląda na to że w kolejnym mieście nie spotkałem obcokrajowca. Po pożegnaniu z Azisem idę z plecakiem pod Wielki Meczet, i stamtąd mam dwie możliwości: 2-ma dolmuszami (2×0,7 USD), lub taxi (8,3 USD) do dworca Yeni Otogar (nowy terminal). Wybrałem taxi bo późno. Jadę najpierw do Harran (2x48km, 1,5 godziny,2x 2,8 USD). Dolmusz jedzie długo ponieważ kolęduje po mieście zbierając pasażerów. Jadę na południe w kierunku granicy syryjskiej. Region , w którym w lecie temperatura dochodzi do 50 st. C. teren staje się równinny, z polami na których przeważa uprawa bawełny, obecnie zbierana ręcznie i pakowana w wielkie wory. Samo Harran jest bardzo starym miejscem zamieszkania ludzi (3 tysiące lat p.n.e.). Było jedną z najstarszych osad ludzkich. Jest wymienione w Starym Testamencie jako miejsce zamieszkania przez pewien czas Mojżesza. Obecnie niestety to już tylko ruiny. Rozpoznawalna jest cytadela i Wielki Meczet.
Do Harran przyjeżdża się zobaczyć słynne domy ule. Domy te wskutek braku innych materiałów, budowano z cegieł, oraz gruzów starożytnych budowli. Mają po 150-200 lat i są nadal używane. Zwiedzić można także skansen w którym pokazano je dokładnie wraz z wyposażeniem. Z boku mała restauracyjka w stylu arabskim.
Przed domami ulami na zewnątrz na wysokich nogach są łóżka, używane w okresie skwaru letniego. Spotkałem turecką wycieczkę szkolną. W tym rejonie przeważają mieszkańcy narodowości: tureckiej i arabskiej.
Po godzinie zwiedzania w towarzystwie dzieciaków odjeżdżam z powrotem znowu dolmuszem do Sanliurfy. Po 10 minutach jadę kolejnym dolmuszem do Adiyamanu (ok.120 km,2 godz./za 8 USD). Tu kolejny mini dworzec, i następne kilka minut na przesiadkę, do następnego takiego pojazdu. Pokazują mi palcem ten jedzie do Kahty. No to jadę (30 kilka km, ok.50 minut/ za 2 USD). Wysadza mnie na głównej ulicy miasteczka przy wybranym z przewodnika Hotelu Kommagene Camping. Niezły standard za niewysoka cenę (16,5 USD/2-kę). Z gospodarzem po angielsku uzgadniam wyjazd na wycieczkę 6,5 godzinną po okolicznych zabytkach. Niestety drogo ponieważ chyba znowu jestem jedynym turystą, i nie ma z kim podzielić kosztów samochodu (55 USD). Ponieważ słynne posągi giganty podziwia się o wschodzie słońca wyjeżdżam o 4-tej rano i wracam ok.10.00. Trzeba być bardzo ciepło ubranym, oraz mieć dobre buty (chodzenie po skałach i tłuczniu). Góra Nemrut Dag ze swoimi atrakcjami jest unikatem na skalę światową, i na pewno słynne głowy są w każdym prospekcie reklamującym Turcję. Głów w Parku Narodowym Nemrut Dag jest kilkanaście, które starożytni artyści wykonali na potrzeby władcy mini państewka Kommageny Antiocha I. Było to w latach 69-34 p.n.e. Na szczycie góry Nemrut Dag (2150 m n.p.m.) wzniesiono mauzoleum, w postaci usypanego stożka ze złomu skalnego (typu gruby tłuczeń drogowy) i figury z dwóch stron. Na pewno zamiar Antiocha I się spełnił, gdyż pamięć o nim i jego grobowcu przetrwała do dzisiaj. Park Narodowy jest wpisany na Listę … UNESCO. W kierunku szczytu góry wiedzie droga, na której końcu kupuje się bilet (5 USD) i wjeżdża samochodem dalej. Herbatka obok parkingu ze sklepikiem z pamiątkami (1,2 USD).Na sam wierzchołek wiedzie ścieżka do kopca, prawdopodobnie grobowca Antiocha I. Oczekiwanie w chłodnych podmuchach wiatru umila pojawiający się świt i wolne rozlewanie się kolorów po górach Taurusu Środkowego. Widzę z góry jezioro, przez które przepływa rzeka Eufrat.
Na wschodnim tarasie znajduje się skupisko kilkumetrowych posągów i roztacza się panorama na okolicę. Jest też ołtarz z 6-ma tronami z bezgłowymi posągami (trzęsienie ziemi), przed którymi ułożono kamienne głowy właścicieli. Na ołtarzu siedział Antioch w towarzystwie bogów i pilnujących świątyni zwierząt: lwów oraz orłów. Są tam: Apollo, Tyche, Zeus, Antioch, Herakles.
Jest także taras zachodni ( w ruinie), na którym podobnie znajdowały się trony i postacie. Prace wykopaliskowe przy użyciu dynamitu nie doprowadziły do otwarcia grobowca Antiocha wskutek osuwanie się kamieni. Jedynym efektem było obniżenie się szczytu kopca. Postaci lwa horoskopu nie zobaczyłem, gdyż był w konserwacji. A ten osiołek na zdjęciu niżej mógł służyć turystom o słabszej kondycji do wjazdu na górę. Oprócz Turków spotkałem 4-ch obcokrajowców!
Samochód wraca do Kahty objazdem przez wszystkie okoliczne miejsca historyczne. Pierwsza po drodze była Arsameia- sanktuarium w pobliżu letniego pałacu królów Kammageny. Miedzy innymi wyraźna ładna płaskorzeźba przedstawiająca Antiocha i nagiego Heraklesa. W pobliżu wysoko na skałach twierdza (nowy zamek) z III wieku p.n.e. przebudowana w wieku XIII. Następnie był 120 metrowy kamienny rzymski most Cendere na rzece Cendere (II wiek n.e.)
9 km przed Kahtą znajduje się otoczony kilkoma kolumnami, 35 metrowy kopiec kurhanu grobowego kobiet z czasów Kammageny (zdjęcie niżej). W dzisiejsza trasę jadę dolmuszami z powodu braku dużych autobusów. Po 10-tej siedzę już w mini busie do Adyiaman (znów 30 minut/ 2 USD). Po 5 minutach na przesiadkę jadę dalej do Gaziantep (ok.150 km, 2,5 godziny, 10 USD). To duże miasto znajdowało się na Jedwabnym Szlaku, było miejscem przystankowym dla karawan zmierzających lądem dalej w kierunku Istambułu. Obecnie miasto z przemysłem włókienniczym ( taka dawniejsza Łódź). Wokół pola z bawełną- trwają zbiory ręcznie , ale i maszynami. Miasto znane także z uprawy pistacji. Próbowałem: jest to podłużny różowo- bordowy owoc w miękkiej jadalnej skórce. Po jej zerwaniu jest owoc pistacji, w znanej nam postaci lekko rozchylonej skorupki. Można skosztować i innych specjałów: bakława ( ciasteczko-sam cukier i trochę ciasta- be, chyba że ktoś lubi) oraz lahmacun. Ten drugi to cienki placek, rodzaj naleśnika, na który nakłada się mieszaninę drobno posiekanego mięsa z warzywami i przyprawami. Po wyjęciu z pieca pyszny- gdy ciepły. Nieco zabytków: karawanseraje, meczety, twierdza, kręte uliczki starego miasta. W Gaziantep na drogach wylotowych spotkałem i same karawany… z betonu, na pasie między jezdniami. Po krótkim pobycie ruszam dalej ( mam meczetów, z ich ołówkowatymi minaretami … już trochę dosyć, wszystkie tutaj są podobne do siebie). Okolica jest już raczej równinna z szachownicami jesiennych pól.
Dolmusz do Antakyia wiezie mnie przez 3,5 godziny (za 11 USD). Przyjeżdżam na dworzec z mini busami i muszę przejechać na Otogar, aby kupić bilet do Ankary. Jadę miejskim autobusem nr 22 (0,7 USD- taxi jest za 11). Bilet dostaje dopiero w 4-j firmie (brak miejsc). Odjazd jutro wieczorem (10 godzin, 27,8 USD). Znowu autobusem (nr 17/ 0,7 USD) do centrum miasta, gdzie na Sarah Cad, znajduję nocleg w Hotelu Sarah (22 USD/pokój 2 os.) Jutro zwiedzam Antakyię. Antakyia (obecna nazwa), lub starożytna Antiochia, leży w tureckiej prowincji Hatay, w pobliżu Morza Śródziemnego. Jest to na pograniczu z Syrią, do której można wjechać przez przejście graniczne Reyhanh. Miasto leży 40 km od morza w dolinie rzeki Orontes. Nieco dalej na zachód na wybrzeżu śródziemnomorskim, są już znane powszechnie z masowej turystyki tureckie kurorty… Tutaj kończyła się w porcie jedna z odnóg Jedwabnego Szlaku.
Na temat tego miasta nie znalazłem nic w moim przewodniku. Informacje zdobywałem między innymi w Muzeum Archeologicznym . Znajduje się w centrum przy placu, za rzeką Asi Nehri. Otwarte od 8,30-17.00 z przerwą 12-13.00,w poniedziałki nieczynne. Wstęp płatny 4,4 USD. W muzeum znajdują się chyba wszystkie zabytkowe przedmioty regionu Antiochii. Jest piękna kolekcja mozaik ściennych, grobowców… oraz monet.
Duże znaczenie dla rozwoju religii chrześcijańskiej wzdłuż Jedwabnego Szlaku, miał fakt, że w tym miejscu po śmierci Jezusa, przez kilka lat nauczał Św. Piotr. Kościół jego, zwany Sen Piyer Kilisesi, znajduje się w grocie na zboczu Góry Staurion (Góra Krzyża- niestety był zamknięty wskutek odnawiania obiektu). Z centrum spacer wolny około 30 minut, wzdłuż rzeki w kierunku zachodnim, potem lekko w stronę gór w prawo- każdy wskaże drogę. Grota była jednym z pierwszych tajemnych miejsc, w których modlili się chrześcijanie. Woda w grocie uważana jest za mającą cudowne własności. Można zwiedzić również meczety, stare domostwa , mieszczą się w pobliżu Sarah Cad. Ja sobie powędrowałem uliczkami bazaru. Znowu nie spotkałem w mieście innego turysty obcokrajowca . Prawdziwy bazar, w którym nie ma towarów dla turystów, a jeżeli to bardzo niewiele. Spodobał mi się straszy sprzedawca tytoniu do zwijania w papierosy. Pokazał mi przemyślny sposób produkcji samemu papierosów z filtrem. Nie palę, całe szczęście już od kilkunastu lat.
W drodze do hotelu poszedłem nieco w głąb w pobliżu mojego deptaka w samym centrum. Jeżeli przy nim jest cały ten bajer i blichtr współczesny z : Internet…, pub, super sklepy , manifestacja polityczna na ulicy, itd., to już paręnaście metrów za plecy tego wszystkiego, i jest inny świat. Są wąskie kręte uliczki ze ściekiem w środku, wystające do środka 2-metrowej ulicy występy domów, dachy i balkony. Niektóre uliczki wybrukowane płaskimi otoczakami, też z obniżeniem w środku drogi. Chodziłem jak głupi dwie godziny i wyobraziłem sobie, że nie widzę parkujących samochodów… To co zostało przypominało podróż wehikułem czasu wstecz. Nogi w końcu się zbuntowały i przyniosły mnie do hotelu, gdzie robię i publikuję te notatki. Dalszą relacje z wyprawy znajdziesz w: Ankara i Istambuł.