Zanim się dostałem na Zanzibar musiałem skoczyć do Kenii mimo, że nie zamierzałem. Linie lotnicze po prostu sobie odwołały lot… i tyle. musiałem szukać nowego. Kenijskie lotnisko jest znacznie większe od czasu jak tu byłem ostatnio 13 lat temu. Widzę pierwsze od lat parasolkowate akcje abisyńskie. Za to mam pierwsze od ponad tygodnia sklepiki z alkoholem. Na Komorach był tylko jeden: w mini strefie wolnocłowej przy odlatywaniu. Spodobał mi się czarny rum jamajski Captain Morgan. Zanzibar był już po ciemku, ale szybko docieram do stolicy Zanzibaru i wznoszę drinka z kolą „Wasze zdrówko”. Za oknem hoteliku w Stone Town widzę przewrócone na burtę duże łodzie drewniane, i gwar sprzedawców. Ten port nie ma nawet mola więc jak chcą coś rozładować, to muszą je wyciągnąć na brzeg i oprzeć o jedną burtę…Fotki niżej pokazują scenkę kenijską, oraz widok z okna hoteliku.